środa, 31 lipca 2013

RozdziałV~Zemsta

Weszli do środka. W ciasnym wnętrzu było wyrzeżbione w drewniej ławka. ''Pewnie przez jakiegoś mugola''pomyślał beznamiętnie blondyn, usiedli na tym. Padało tak mocno i intensywnie że na zewnątrz się ściemniło.
Siedzieli tak blisko siebie że gdyby Rose się odwróciła dotknęłaby nosem jego policzek, ta myśl sprawiła że gryfonka zaczęła drżyc.
-zimno ci księżniczko?- zapytał Scorpius po chwili. Rose rzuciła mu spojrzenie, które zamroziłoby salamande ale skinęła głową. Na ten znak chłopak podniósł torbę z zakupami i wyjął jedno piwo, wyciągnął różdżkę, po czym wycelował w puszkę i mruknął dwa razy -Geminio, natychmiast z jednej puszki pojawiło się dodatkoce dwie takie same piwa. Jedno wziął dla siebie, drugie podał Rose a trzecie wsadził znowu do torby. Po czym otworzył i zaczął pic. Ruda spojrzała na swoją i po krótkim namyśle otworzyła. Upiła kilka łyków i stwierdziła że wybrali całkiem smaczne piwo cytrynowe. Zaczęła pic więcej aż zaczęło jej się robic ciepło. Jednak poczuła że alkohol lekko uderzył jej do głowy. Spojrzała na ślizgona i zauważyła że na nią patrzy, uśmiechnęła się w zamian.
-I co lepiej ? -spytał wciąż na nią dziwnie patrząc
Skinęła głową. Po chwili przyszła jej pewna myśl przez głowę może to przez alkohol albo po prostu zbyt długo o tym palnęła: -Score, czy ty z kimś chodzisz? - po tych słowach Blondyn zesztywniał, od kiedy zwracała się do niego z zdrobnieniem? Ruda nie zwróciła na to większej wagi i oparła głowę o jego ramię. Chciała upic jeszcze jeden łyk piwa ale stwierdziła że już nie ma, wyrzuciła puszkę na wewnątrz gdzie jeszcze mocno padało i spojrzała na chłopaka, który nadal się na nią patrzył. W tym świetle jego oczy świeciły jak dwa zielone księżyce a włosy wydawały się białe, wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie w tym świetle, i był niepokojąco blisko... Rose miała mętlik w głowie, alkohol trochę ją omamił ale kiedy spojrzała na jego usta poczuła burzę motylków w brzuchu, jednak nawet w tym stanie co się znajdowała odsunęła się, nie chciała być jego kolejną zabawką..
Kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy zaśmiała się nie pohamowanym śmiechem, nadal patrząc na niego, i widząc minę, która teraz wyrażała zmieszanie i zdumienie zaśmiała się jeszcze głośniej, Nagle tak bardzo jej przypominał Starka Montgomery*... Po chwili ślizgon zaczął się z nią śmiać. To była najbardziej absurdalna rzecz na świecie, ale ona jak siedzieli patrząc na siebie, śmiejąc się radośnie bez powodu przez kilku minutach nadal czekając aż deszcz ustanie i kiedy Rosie opierała głowę o ramię Scorpius'a chłopak zdał sobie sprawę że dawno nie czuł się tak beztrosko szczęśliwy. Odwróził się i spojrzął na rudą, byli tak blisko że gdyby ruszuł głową centymetr pocałowałby jej czoło. Co najdziwniejsze ta myśl spowodowała że poczuł coś dziwnego w dolnej części brzucha, jakby łaskotanie, to go trochę zaniepokoiło... ale właśnie w tym momencie niebieskooka spojrzała na niego z taką czułością że zapomniał nawet jak ma na imię,a łaskotanie w dolnej części brzucha stało się mocniejsze. Blondyn nieświadomy tego co robi zaczął się pochylac nad dziewczyną, kiedy już czuł jej słodki oddech na swoich ustach rudzielec nagle drgnął, odsunęła się od niego i spojrzała na zewnątrz. Score nadal na nią patrzył, oczewiście starał się ukrywac emocje i przebrał minę pozornie obojętną, jednak w środku szalały emocje takie jak: rozczarowanie, zdumienie, smutek i roztargnienie. Przypomniał sobie jej pytanie , odchrząkną i rzekł bezbawnym głosem- Nie nie chodzę z nikim- na razie.-przy tym patrzył na nią porządliwie, ale ona nie mogła to widziec gdyż była odwrócona a do niego plecami.
Tymczasem Weasley wstała i wyszła na zewnątrz rzucając przez ramię – Spójrz przestało już padac, wracajmy do domu.- powiedziała takim tnem który świadczył o tym że sprzeczanie się z nią nie wchodził w rachubę. Jednak w środku czuła niepohamowaną euforie.
Przez całą drogę do domu już ze sobą nie rozmawiali, ale każdy obserwował drugiego kątem oka.
---***
Albus przygotowywał właśnie kroił pomidory do sałatkę z ryżem. Uwielbiał gotowac, to pochłaniało go całkiem, nie wiedział która godzina ani co się dzieje wokół niego, niestety w Hogwarcie nie było takiej możliwości, o był jedyny minus zamka według szatyna, bo wtedy miał dużo czasu wolnego i większości jego spędzał na leżeniu w łóżku myślaniu o pewniej gryfnce. 'to idiotyczn'-szepnął złośliwy głosik w jego głowie-'przecież ty jesteś ślizgonem. Gryfoni i Ślizgoni nienawidzą się z zasady!' -Wiem, odpowiedział Potter- Ale tym razem może będzie inaczej? -skirował pytanie do tego złośliwego głosika. Odpowiedzi nie otrzymał, więc zaczął rozmyśalc o tej uroczej postaci, o jej pięknych długich włosach, których kolor tak łudząco przypominał nocne niebo, o złotych oczach i pięknych ustach tak malinowo różowych.. Wyobrażał sobie jak trzyma ją w ramionach, głaszcze po głowie , policzkach, szyij, ustach, powiekach, rękach... zobło mu się gorąco, pomyślał o jej uśmiechu i delikatnych rękach. Nagle odwrócił głowę i próbował sobie wyobrazić jak wchodzi do kuchni, podchodzi do niego, obejmuje i całuje delikatnie jego wargi, odwrócił wzrok i zamknął powieki zielonych oczów speszony swoją wyobrażniął, zapomniał w w ogóle co robi, to bylo błędem, Al zacioł się w palec, syknął, zaklął i spojrzał na rozcięcie. 'nie jest tak źle' pomyślał patrząc na ranke, która biegła od wewnętrznej stronie kciuka od zgięcie palca po jego czubek. Poszedł do łazienki, umył ręce, po czym otworzył apteczkę pierwszej pomocy i zaczął szukac eliksiru na drobne skaleczenia. Oczewiście mógłby to zlikwidowac jednym machnięciem różdżką ale te przeklęte zasady z ministerstwa, nie pozwały mu na to. Więc wyciągał raz za razem przerózne buteleczki z eliksirami na kaszel, na katar, gorączkę, anginę, bóle gardła, te wszystkie standardowe mikstury które zjadowały się w każdej apteczce pierwszej pomocy w domu czarodziejów, ale kiedy trafił na zakurzoną buteleczkę z eliksirem antykoncepcyjny był już odrobinę zdziwiony, zaśmiał się jednak bo ze stanu butelki, widac było że dawno nie było używany. Znalazł też eliksir na kaca, z ulgą pomyślał że po dzisjejszym wieczorze nie będzie rano cierpic na kaca. Wreszcie znalazł buteleczkę z krwistoczerwonym płynem, upił łyk i wrucił do kuchni, tam zalazł piękną płomykówkę siedzącą na parapecie. Podszedł do niej i wziął paczkę,a sowa od razu wyleciała przez otwarte okno, domyślał się że w paczce jest Ognista i Piwa kremowe z Dziurawego Kotła. Ostawił paczkę na stole i chciał już wrucic aby dokończyc sałatkę kiedy załważył jakiś ruch na podwórku. Rzucił się do drzwi myśląc że przyjaciele wrócili. Kiedy otworzył drzwi jednak stanął twarz w twarz z pięknymi złotymi oczami, które rozszerzyły się na jego widok, nie mógł oddychac, odsunął się krok, zesztywniał cały. Teraz już wiedział czemu Rose tak dziwnie się uśmiechała patrząc na niego dziś rano, ona myślała że przyprowadził do niej Malfoya spacjalnie ' no cóż ma rację'-pomyslał rozgoryczny-' ale żeby aż tak mi się odwdzięczyc?' pomyślał z sarkazmem.
Tymczasem te piękne złote oczy nadal się w niego wptrywały uśmiechnięte.
-Czaśc Al- rzekła w końcu Clary Smith.
~~~~~~~~~~~~~~
no moi drodzy nareszcie się trochę pozbierałam ;3 co prawda czuję się trochę jak zombi ale nie można wszystkiego chciec od życie. Muszę się przyznac, z poczuciem winy, że miałam wcześniej kilka dni wolnego ale nie chciało mi mogłam skończyc napisac ten rozdział. brakowało mi coś a póżniej stwierdziłam że nie zrezygnuję z tego czegoś to iwreszcie skończyłam tą notkę .3
Następny rozdział już się piszę;D Od dziś będę się podpisywała Acruxia na cześc pewnego pięknego gwiazdozbioru, która przypomina krzyż (Acrux). Pozdrwaiam:*
~Acruxia

ps: To mój tumbler: http://fuckuword.tumblr.com/ wchodzic i obserwowac ja się odwdzięczę ;3 jak coś to wyślijciewiadomosc ;*
ps: szykuję opis postaci ;3


CZYTASZ=KOMENTUJESZ
*Stark Montgomery-W moim opowiadaniu krukon, uczęscza do V klasy w Hogwarcie, jest  jeden z 'adoratorów' Rose. Imię i nazwisko wzięłam od 2 bohateów z cyklu książek 'Dom Nocy' P.C. Cast i Kristin Cast. ~polecam, jest świetne ;) 

11 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny, już się nie mogłam doczekać, ale było warto :) Mam nadzieję, że nowy ukarze się niebawem :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no. Super rozdział. Mówiąc krótko: nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ;)
    http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne :3
    Napisalabym dluzszy komentarz ale z czystego lenistwa tego nie zroie :>
    Przy nastepnym rozdziale rozpisze sie troche :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, że dodam do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa notka, pędzę nadrobić poprzednie :)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przeprasza,m że dopiero teraz przeczytałam ale nie miałam internetu -,-
    Nowy rozdział jest taki...taki..taki magiczny..prawdziwy.
    Ogółem ZAJEBISTY ROZDZIAŁ :D
    Pozdrawiam i życzę weny ~Expecto

    OdpowiedzUsuń
  8. Całkiem niezły rozdział, masz ciekawe pomysły na to opowiadanie i widzę, że potrafisz je wykorzystać. Tylko na Twoim miejscu zmieniłabym czcionkę, bo w tej nie występują polskie znaki :) (tak, dopiero teraz to zauważyłam xD)
    Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedzenie (tak, jak i kasa) w świecie czarodziejskim nie podlega magicznej replikacji ani też nie można go sobie stworzyć "z nikąd."
    Odsyłam do HP wiki.
    Poprawieniej byłoby gdyby Scorp po prostu użył zaklęcia przywołania i jakieś puszki by przeleciały. Mała rzecz a psuje smak.

    Czemu oni nie mogą poprzestać na czarodziejskim piwie tylko muszą lecieć jeszcze po mugolskie, w ramach dopełnienia? Można by sądzić, że czarodzieje bawią się nieco inaczej i barwniej, w końcu mają zdolności magiczne, więc nie potrzebują mugolskich trunków :-)
    Byłoby lepiej, gdyby życie Rose było opisane jako bardziej magiczne niż drobne zaklęcia, rzucane różdżką (czy /naprawdę/ ktoś w HP nazwałby ją "magicznym patykiem"??]. Rose wstaje, wykonuje poranną toaletę, czesze się, przebiera - ani słowa (jak na razie przynajmniej) o tym, czy coś czyta, na którym roku jest w Hogwarcie, co lubi robić w wolnym czasie, czy słucha jakiejś muzyki...
    Dlaczego Rose musi oddać swoją różdżkę by Scorpius mógł rzucić zaklęcie? Może nie doczytałam, ale wydaje się mi, że powodem było tylko wciśniecie romantycznego momentu między dwójką bohaterów.
    Trochę błędów stylistycznych, domyślam się, że niektóre wyrazy są regionalizmami, jednak są i takie, które nie zostały uzyte poprawnie.

    OdpowiedzUsuń