Weszli
do środka. W ciasnym wnętrzu było wyrzeżbione w drewniej ławka.
''Pewnie przez jakiegoś mugola''pomyślał beznamiętnie blondyn,
usiedli na tym. Padało tak mocno i intensywnie że na zewnątrz się
ściemniło.
Siedzieli
tak blisko siebie że gdyby Rose się odwróciła dotknęłaby
nosem jego policzek, ta myśl sprawiła że gryfonka zaczęła drżyc.
-zimno
ci księżniczko?- zapytał Scorpius po chwili. Rose rzuciła mu
spojrzenie, które zamroziłoby salamande ale skinęła głową.
Na ten znak chłopak podniósł torbę z zakupami i wyjął
jedno piwo, wyciągnął różdżkę, po czym wycelował w
puszkę i mruknął dwa razy -Geminio, natychmiast z jednej puszki
pojawiło się dodatkoce dwie takie same piwa. Jedno wziął dla
siebie, drugie podał Rose a trzecie wsadził znowu do torby. Po czym
otworzył i zaczął pic. Ruda spojrzała na swoją i po krótkim
namyśle otworzyła. Upiła kilka łyków i stwierdziła że
wybrali całkiem smaczne piwo cytrynowe. Zaczęła pic więcej aż
zaczęło jej się robic ciepło. Jednak poczuła że alkohol lekko
uderzył jej do głowy. Spojrzała na ślizgona i zauważyła że na
nią patrzy, uśmiechnęła się w zamian.
-I
co lepiej ? -spytał wciąż na nią dziwnie patrząc
Skinęła
głową. Po chwili przyszła jej pewna myśl przez głowę może to
przez alkohol albo po prostu zbyt długo o tym palnęła: -Score, czy
ty z kimś chodzisz? - po tych słowach Blondyn zesztywniał, od
kiedy zwracała się do niego z zdrobnieniem? Ruda nie zwróciła
na to większej wagi i oparła głowę o jego ramię. Chciała upic
jeszcze jeden łyk piwa ale stwierdziła że już nie ma, wyrzuciła
puszkę na wewnątrz gdzie jeszcze mocno padało i spojrzała na
chłopaka, który nadal się na nią patrzył. W tym świetle
jego oczy świeciły jak dwa zielone księżyce a włosy wydawały
się białe, wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie w tym świetle,
i był niepokojąco blisko... Rose miała mętlik w głowie, alkohol
trochę ją omamił ale kiedy spojrzała na jego usta poczuła
burzę motylków w brzuchu, jednak nawet w tym stanie co się
znajdowała odsunęła się, nie chciała być jego kolejną
zabawką..
Kiedy
zobaczyła wyraz jego twarzy zaśmiała się nie pohamowanym
śmiechem, nadal patrząc na niego, i widząc minę, która
teraz wyrażała zmieszanie i zdumienie zaśmiała się jeszcze
głośniej, Nagle tak bardzo jej przypominał Starka Montgomery*...
Po chwili ślizgon zaczął się z nią śmiać. To była najbardziej
absurdalna rzecz na świecie, ale ona jak siedzieli patrząc na
siebie, śmiejąc się radośnie bez powodu przez kilku minutach
nadal czekając aż deszcz ustanie i kiedy Rosie opierała głowę o
ramię Scorpius'a chłopak zdał sobie sprawę że dawno nie czuł
się tak beztrosko szczęśliwy. Odwróził się i spojrzął
na rudą, byli tak blisko że gdyby ruszuł głową centymetr
pocałowałby jej czoło. Co najdziwniejsze ta myśl spowodowała że
poczuł coś dziwnego w dolnej części brzucha, jakby łaskotanie,
to go trochę zaniepokoiło... ale właśnie w tym momencie
niebieskooka spojrzała na niego z taką czułością że zapomniał
nawet jak ma na imię,a łaskotanie w dolnej części brzucha stało
się mocniejsze. Blondyn nieświadomy tego co robi zaczął się
pochylac nad dziewczyną, kiedy już czuł jej słodki oddech na
swoich ustach rudzielec nagle drgnął, odsunęła się od niego i
spojrzała na zewnątrz. Score nadal na nią patrzył, oczewiście
starał się ukrywac emocje i przebrał minę pozornie obojętną,
jednak w środku szalały emocje takie jak: rozczarowanie, zdumienie,
smutek i roztargnienie. Przypomniał sobie jej pytanie , odchrząkną
i rzekł bezbawnym głosem- Nie nie chodzę z nikim- na razie.-przy
tym patrzył na nią porządliwie, ale ona nie mogła to widziec gdyż
była odwrócona a do niego plecami.
Tymczasem
Weasley wstała i wyszła na zewnątrz rzucając przez ramię –
Spójrz przestało już padac, wracajmy do domu.- powiedziała
takim tnem który świadczył o tym że sprzeczanie się z nią
nie wchodził w rachubę. Jednak w środku czuła niepohamowaną
euforie.
Przez
całą drogę do domu już ze sobą nie rozmawiali, ale każdy
obserwował drugiego kątem oka.
---***
Albus
przygotowywał właśnie kroił pomidory do sałatkę z ryżem.
Uwielbiał gotowac, to pochłaniało go całkiem, nie wiedział
która godzina ani co się dzieje wokół niego, niestety
w Hogwarcie nie było takiej możliwości, o był jedyny minus zamka
według szatyna, bo wtedy miał dużo czasu wolnego i większości
jego spędzał na leżeniu w łóżku myślaniu o pewniej
gryfnce. 'to idiotyczn'-szepnął złośliwy głosik w jego
głowie-'przecież ty jesteś ślizgonem. Gryfoni i Ślizgoni
nienawidzą się z zasady!' -Wiem, odpowiedział
Potter- Ale tym razem może będzie inaczej?
-skirował pytanie do tego złośliwego głosika. Odpowiedzi nie
otrzymał, więc zaczął rozmyśalc o tej uroczej postaci, o jej
pięknych długich włosach, których kolor tak łudząco
przypominał nocne niebo, o złotych oczach i pięknych ustach tak
malinowo różowych.. Wyobrażał sobie jak trzyma ją w
ramionach, głaszcze po głowie , policzkach, szyij, ustach,
powiekach, rękach... zobło mu się gorąco, pomyślał o jej
uśmiechu i delikatnych rękach. Nagle odwrócił głowę i
próbował sobie wyobrazić jak wchodzi do kuchni, podchodzi do
niego, obejmuje i całuje delikatnie jego wargi, odwrócił
wzrok i zamknął powieki zielonych oczów speszony swoją
wyobrażniął, zapomniał w w ogóle co robi, to bylo błędem,
Al zacioł się w palec, syknął, zaklął i spojrzał na rozcięcie.
'nie jest tak źle' pomyślał patrząc na ranke, która biegła
od wewnętrznej stronie kciuka od zgięcie palca po jego czubek.
Poszedł do łazienki, umył ręce, po czym otworzył apteczkę
pierwszej pomocy i zaczął szukac eliksiru na drobne skaleczenia.
Oczewiście mógłby to zlikwidowac jednym machnięciem różdżką
ale te przeklęte zasady z ministerstwa, nie pozwały mu na to. Więc
wyciągał raz za razem przerózne buteleczki z eliksirami na
kaszel, na katar, gorączkę, anginę, bóle gardła, te
wszystkie standardowe mikstury które zjadowały się w każdej
apteczce pierwszej pomocy w domu czarodziejów, ale kiedy
trafił na zakurzoną buteleczkę z eliksirem antykoncepcyjny był
już odrobinę zdziwiony, zaśmiał się jednak bo ze stanu butelki,
widac było że dawno nie było używany. Znalazł też eliksir na
kaca, z ulgą pomyślał że po dzisjejszym wieczorze nie będzie
rano cierpic na kaca. Wreszcie znalazł buteleczkę z
krwistoczerwonym płynem, upił łyk i wrucił do kuchni, tam zalazł
piękną płomykówkę siedzącą na parapecie. Podszedł do
niej i wziął paczkę,a sowa od razu wyleciała przez otwarte okno,
domyślał się że w paczce jest Ognista i Piwa kremowe z Dziurawego
Kotła. Ostawił paczkę na stole i chciał już wrucic aby
dokończyc sałatkę kiedy załważył jakiś ruch na podwórku.
Rzucił się do drzwi myśląc że przyjaciele wrócili. Kiedy
otworzył drzwi jednak stanął twarz w twarz z pięknymi złotymi
oczami, które rozszerzyły się na jego widok, nie mógł
oddychac, odsunął się krok, zesztywniał cały. Teraz już
wiedział czemu Rose tak dziwnie się uśmiechała patrząc na niego
dziś rano, ona myślała że przyprowadził do niej Malfoya
spacjalnie ' no cóż ma rację'-pomyslał rozgoryczny-' ale
żeby aż tak mi się odwdzięczyc?' pomyślał z sarkazmem.
Tymczasem
te piękne złote oczy nadal się w niego wptrywały uśmiechnięte.
-Czaśc
Al- rzekła w końcu Clary Smith.
~~~~~~~~~~~~~~
no
moi drodzy nareszcie się trochę pozbierałam ;3 co prawda czuję
się trochę jak zombi ale nie można wszystkiego chciec od życie.
Muszę się przyznac, z poczuciem winy, że miałam wcześniej kilka
dni wolnego ale nie chciało mi mogłam skończyc napisac ten
rozdział. brakowało mi coś a póżniej stwierdziłam że
nie zrezygnuję z tego czegoś to iwreszcie skończyłam tą notkę
.3
Następny
rozdział już się piszę;D Od dziś będę się podpisywała
Acruxia na cześc pewnego pięknego gwiazdozbioru, która
przypomina krzyż (Acrux). Pozdrwaiam:*
~Acruxia
ps: To mój tumbler: http://fuckuword.tumblr.com/ wchodzic i obserwowac ja się odwdzięczę ;3 jak coś to wyślijciewiadomosc ;*
ps: szykuję opis postaci ;3
ps: szykuję opis postaci ;3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
*Stark Montgomery-W moim opowiadaniu krukon, uczęscza do V klasy w Hogwarcie, jest jeden z 'adoratorów' Rose. Imię i nazwisko wzięłam od 2 bohateów z cyklu książek 'Dom Nocy' P.C. Cast i Kristin Cast. ~polecam, jest świetne ;)
Rozdział jest świetny, już się nie mogłam doczekać, ale było warto :) Mam nadzieję, że nowy ukarze się niebawem :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
No, no, no. Super rozdział. Mówiąc krótko: nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
Swietne :3
OdpowiedzUsuńNapisalabym dluzszy komentarz ale z czystego lenistwa tego nie zroie :>
Przy nastepnym rozdziale rozpisze sie troche :3
Jasne, że dodam do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńnie wiem :* sądze że niedługo :D
UsuńCiekawa notka, pędzę nadrobić poprzednie :)
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Bardzo przeprasza,m że dopiero teraz przeczytałam ale nie miałam internetu -,-
OdpowiedzUsuńNowy rozdział jest taki...taki..taki magiczny..prawdziwy.
Ogółem ZAJEBISTY ROZDZIAŁ :D
Pozdrawiam i życzę weny ~Expecto
Całkiem niezły rozdział, masz ciekawe pomysły na to opowiadanie i widzę, że potrafisz je wykorzystać. Tylko na Twoim miejscu zmieniłabym czcionkę, bo w tej nie występują polskie znaki :) (tak, dopiero teraz to zauważyłam xD)
OdpowiedzUsuńCzytam dalej...
Jedzenie (tak, jak i kasa) w świecie czarodziejskim nie podlega magicznej replikacji ani też nie można go sobie stworzyć "z nikąd."
OdpowiedzUsuńOdsyłam do HP wiki.
Poprawieniej byłoby gdyby Scorp po prostu użył zaklęcia przywołania i jakieś puszki by przeleciały. Mała rzecz a psuje smak.
Czemu oni nie mogą poprzestać na czarodziejskim piwie tylko muszą lecieć jeszcze po mugolskie, w ramach dopełnienia? Można by sądzić, że czarodzieje bawią się nieco inaczej i barwniej, w końcu mają zdolności magiczne, więc nie potrzebują mugolskich trunków :-)
Byłoby lepiej, gdyby życie Rose było opisane jako bardziej magiczne niż drobne zaklęcia, rzucane różdżką (czy /naprawdę/ ktoś w HP nazwałby ją "magicznym patykiem"??]. Rose wstaje, wykonuje poranną toaletę, czesze się, przebiera - ani słowa (jak na razie przynajmniej) o tym, czy coś czyta, na którym roku jest w Hogwarcie, co lubi robić w wolnym czasie, czy słucha jakiejś muzyki...
Dlaczego Rose musi oddać swoją różdżkę by Scorpius mógł rzucić zaklęcie? Może nie doczytałam, ale wydaje się mi, że powodem było tylko wciśniecie romantycznego momentu między dwójką bohaterów.
Trochę błędów stylistycznych, domyślam się, że niektóre wyrazy są regionalizmami, jednak są i takie, które nie zostały uzyte poprawnie.
*znikąd :P
Usuń