środa, 1 stycznia 2014

RozdziałXI - 1 września

Ostatnie 2 tygodnie wakacji nie należały do najprzyjemniejszych dla Rudej. Nie spała prawie w ogóle. Jeśli nie śnił jej się chłopak z lasu to pojawiał się Malfoy. Także ograniczała sen do minimalnych ilościach i chodziła jak zombie. Dużo latała ostatnio po lesie żeby się nie zanudzić na śmierć. Nawet jej się nie chciało iść na pokątnej z rodzicami po książki, a to było jej ulubione zajęcie.
Tamtej nocy kiedy przyjaciele rozjechali się do swoich domów znów prześnił jej się chłopak w lesie. I znów powróciła ulga, radość... jednak Ross jak tylko go ujrzała obudziła się, spojrzała na zegarek który wskazywał 4,50 i już nie zasnęła, gdzieś około 6 wyszła na dworze i zaczęła latać, pomyślała że i tak nikt jej nie zobaczy. Pod brzozą na tyłach domu znalazła dywanik z mchu, na którym się położyła i zaczęła obserwować budzący się świat. Ptaki zaczynały śpiewać, niektóre kwiaty się otwierały, zwierzaki wychodziły aby poszukać jedzenia dla swoich młodych. Cała harmonia wypełniła rudą dziewczynę która pod wpływem tego spokoju wreszcie zasnęła. I tak znalezli ją rodzice: zwiniętą w kłębek i śpiącą pod drzewem. Żeby ją nie obudzić Ron zaniósł ją do jej pokoju. A po przebudzeniu nastolatka musiała się wytłumaczyć. Oszołomiona i zła odwróciła się na 2 bok i nie wstała aż rodziciele nie wyszli z jej pokoju. Co najdziwniejsze pod brzozą nie śniło jej się nic, 'zbieg okoliczności?' pytała samą siebie w myślach na 2 dzień, doszła do wniosku że tak.
W czasie tych dwóch tygodni wymieniła kilka listów z z Al'em i Clary, ale oboje milczeli uporczywie na temat tego na jakim etapie związku są a jak się pytało wprost to odpowiadali wymijająco. Otrzymała też list od Swojej współlokatorki- Pervinci* Stone z propozycją spotkania się przed wyjazdem w dziurawym kotle i prośbą na zaciągnięcie ze sobą Clary. Od uroczego Max'a Rice też dostała list że przyjaciel tęskni za nią i nie może się już doczekać kiedy ją zobaczy. Rose na początku miała zamiar napisać do Scorpiusa żeby oddać mu naszyjnik ale nie znała jego adresu. Zresztą blondyn też nie napisał więc stwierdziła że nie będzie się narzucać. Dużo myślała o ich pocałunkach i czy miały one jakikolwiek znaczenie czy były tylko rozgrywką. Po jakimś czasie dała sobie jednak z tym spokój.
I wreszcie nadszedł 1 września. A w Hogwarcie czekała na nią niespodzianka.
Rosie wstała skoro świt skończyła się pakować i poszła obudzić Hug'a. Zawsze lubiła dokuczyć bratu ale budzenie biedactwa było jej ulubioną torturą. Właśnie się zastanawiała czy użyć kubła z lodowatą wodą czy włączyć muzykę na cały regulator kiedy zza od łazienki wyszła ruda czupryna rozczochranego chłopaka. Hugo jak na piętnastolatka był strasznie wysoki, mierzył chyba z metr 80, ale też był bardzo chudy i żylasty. Miał mocno zarysowaną szczękę pełne usta, jak na rudzielca przystało, i piękne duże zielone oczy odziedziczone po babce.
- Dobry rudzielcu – powiedziała Ross z nadąsaną miną- Już chciałam Cię obudzić- powiedziała z złośliwym uśmieszkiem. Zaspany Hugo spojrzał na nią nieprzytomnie – taa.. Całe szczęscie że wstałem wcześniej.. - mruknął. Ruda prychnęła- Skończyłeś się pakować?- zapytała -nie wiem jak ty ale ja omówiłam się wcześniej w Dziurawym Kotle, idę obudzić rodziców -rzekła i skierowała się do korytarza gdzie był umieszczony pokój jej rodziców.
-Czekaj!- krzyknął nagle jej brat.
-Czego?!- odkrzyknęła ruda
Hugo zaśmiał się- Ja na twoim miejscu nie wchodziłbym do ich pokoju, chyba że bardzo chcesz widzieć co robią.- odwrócił się na pięcie i zaczął schodzić po schodach zanosząc się śmiechem . Rose zamarła w pół kroku, nie pomyślała o tym. Odwróciła się i krzyknęła- ZRÓB MI KAWE PYSIEK!- i mówiąc to weszła znowu do swojego pokoju żeby przetransportować kufer przed drzewiami, nie lubiła jak rodzice wchodzili do jej pokoju. Wiedziała że tym przezwiskiem wkurzy brata, zresztą ona uwielbiała to robic. 'Pysiek' zzięło się ono jeszcze zza czasów ich dzieciństwa kiedy Hugo był jeszcze pulchnym słodkim dzieckiem i przyjechali do nich babcia Jane i dziadek Micheal, wtedy 3 letni chłopczyk rzucił się w ramiona babuni która go od tamtego dnia nazywała 'Pysiek' pomimo tego że młody Weasley już urósł i tylko oczy miał takie same do tego ślicznego chłopczyka w rodzinie nadal tak na niego mówiły matka i babcia. Rosie steknęła z wysiłku, i zamknęła drzwi od swojego pokoju różdżką, po czym zeszła szybko po schodach i już po chwili była w kuchni wpatrując się w brata z zaciekawieniem. -Skąd wiesz że oni to robią? Wszedłeś? - zapytała sarkastycznie- przecież oni mają rzucone zaklęcie wyciszające na drzwi, nie ma takiej możliwości że żebyś ich usłyszał przez drzwi- powiedziała ze zmarszczonymi brwiami nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
-Właśnie, na drzwi nie na ściany- powiedział z okropnym grymasem.
Rose roześmiała się z niedowierzeniem -haha.. Daj spokój...-i kręcąc głową podeszła do lodówki po wędlinę na kanapkę- To dlatego się obudziłeś..
-Uwierz mi, jakbyś słyszała te cała jęki też byś się obudziła..- i to powiedziawszy otrząsnął się z obrzydzeniem, co wywołało znowu chichot siostry.
-Omówiłeś się z kimś przed wyjazdem?- zapytała ruda siadając do stołu z kawą i wędliną.
Policzki Chłopaka zaróżowiły się mocno, wy tylko spotęgowało zaciekawienie Ross która uniosła brwi oczekując odpowiedz- hym.. Taak.. z kolegami się omówiłem- powiedział niepewnie. Nagle twarz niebieskookiej się rozjaśniła w zachwycie – Powiedz że będzie tam ten Forest i Ashley!!- powiedziała z teatralnym szeptem pełny napięcie, Hugo niepewnie skinął głową, po którym Rosie wydała cichy pisk zachwytu i zaczęła skakać na około stołu wykonując mały taniec radości- Nie możesz iść z nami- powiedział kiedy już się uspokoiła i zaczynała otwierac usta by wypowiedziec prośbę. Siadła na swoje miejsce, na te słowa zrobiła słodką smutną minkę- Nie ! Nie dam się nabrać na słodką minkę! Nie możesz iść i koniec!tam będą też dziewczyny a ty mi siarę tylko zrobisz przed...- urwał gdy zdał sobie sprawę że prawie się nie wygadał, jego twarz teraz przypominała dojrzałego pomidora- Zrobisz mi siarę nie idziesz.-powiedział stanowczo i wstał żeby posprzątać ze stołu. Ale ruda już rozmyślała o kim jej brat mówił- hym.. już wiem! Zakochałeś się! Może nawet masz już dziewczynę! -zrobłakrótką pauze po czym rzuciła się na brata z pretensjami- Ty zdrajco! Nic mi nie mówiłeś ! -oburzyła się- Jak tylko będziemy w Hogwarcie to zastosuję na ciebie Legilimencje- powiedziała ze zmrużonymi oczami. Rudzielec odwrócił się i udał przerażenie- Ojej ale się boje! Co możesz mi zrobić?- roześmiał się. Ruda uśmiechnęła się chytrze- a pamiętasz jak chodziłeś w szpilkach mamy umalowany z jej sukienką kiedy miałeś 6 lat? Ja pamiętam, i mam zdjęcie...- zawiesiła głos i roześmiała się niczym zła postać z bajki dla dzieci, Rudzielec otworzył usta ze zdziwienia- Nie zrobisz tego- powiedział szeptem, -Zrobię!jak mi nie powiesz kto to!- powiedziała dobitnie- a ty nie masz czym mnie szantażować, ja nie miałam takie komprominujące dzieciństwo.- dokończyła z uśmiechem.
Widać było że młody Weasley się poddał- Dobra wygrałaś jędzo.. Znasz Flox?- kiedy ruda zaprzeczyła ze zmarszczonymi brwiami , Rudzielec zaczął o niej opowiadać- Metamorfomag? Jest w tej samej klasie co ja? Najczęściej ma fioletowe włosy i niebieskie oczy?- oczy mu błyszczały kiedy o niej mówił.
Coś zaświtało w pamięci Rosie – Ah ta dziwna? Tak miła jest, masz moje błogosławieństwo- powiedziała. W tej chwili do kuchni weszła Hermiona już ubrana i gotowa do wyjścia, i uśmiechnięta -Gotowi?- zapytała radosnym głosem, Rodzeństwo wymieniło między sobą porozumiewawcze spojrzenie i mruknęło coś pod nosem- Wasz ojciec już zmniejsza wam kufry, zaraz wyjeżdzamy i zostawimy was w dziurawym kotle jak zwykle, musimy iść do pracy- powiedziała nadal tym radosnym tonem po czym wyjęła z kieszeni 2 sakwy pieniędzy i dała dzieciom- Pamiętajcie, do Wielkanocy nie dostaniecie więcej pieniędzy, musicie oszczędzać- powiedziała z nieśmiałym uśmiechem trochę za głośno- Gdyby coś piszcie do mnie nie do ojca bo wam nie da - dodała szeptem i puściła im oczko, dzieci uśmiechnęły się z wdzięcznościa. Już po chwili Ron zszedł z ich mini bagażami, i wszyscy zaczęli się żegnać. W rodzinie Rona i Hermiony niestety się nie odprowadzało dzieci na peron tylko same szły z dziurawego kotła do Kings Cross, ponieważ rodzice mieli ważną pozycje w ministerstwie i próbowali to utrzymać dlatego brali rzadko dni wolne. Kiedy już wymienili uścisku i całusy plus obietnice że będą w miarę często pisać Rosie weszła w zielone płomienie i krzyknęła- Dziurawy Kocioł, Londyn!- i już po chwili ogarnęła ją ciasną ciemność..
~~~~~~
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO  ROKU KOCHANI!!!
Cześc :) trochę się męczyłam nad tym rozdziałem muszę przyznac..
właśnie zdałam sobie sprawę że niezbyt dobrze mi idzie z dialogami i chyba dość rzadko ich używam.. obiecuję że będę się strać bardziej ;)
mam nadzieję że się wam podobało :*
muszę jeszcze przyznac że liczba komentarzy pod dwoma ostatnimi rozdziałami naprawdę mnie rozczarowała.. Postaracie się bardziej? :)

~Acruxia

7 komentarzy:

  1. Dziś znalazłam Twój blog i jestem zaciekawiona. Fabuła wydaje się ciekawa, ale mam wrażenie, że albo nie masz bety albo czcionka zniekształca Ci tekst. Sprawdź to, a jeśli potrzebujesz kogoś do sprawdzania tekstu to ogłoś to na blogu. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle rozdział świetny, chociaż brakowało mi tu wspólnych scen Rose i Scorpiusa (uwielbiam je ;) ) Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny <3 Świetne, świetne, świetne:*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne, czekam na następny rozdział:3. Ps. Byłoby mi strasznie miło poznać twoja opinię na temat mojego bloga
    Tytankiwschodu.bloog.pl
    Angie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześc :) bardzo lubię twojego bloga :) czxytam go cały czas bo jeszcze nie nadrobiłam wszystkiego, niestety nie mogę ci dodac tam koma bo nie mam konto na bloogu :)

      Usuń
  5. Super notka czekam na następną :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.
    Bardzo lubię twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń