Ostatnie
2 tygodnie wakacji nie należały do najprzyjemniejszych dla Rudej.
Nie spała prawie w ogóle. Jeśli nie śnił jej się chłopak
z lasu to pojawiał się Malfoy. Także ograniczała sen do
minimalnych ilościach i chodziła jak zombie. Dużo latała ostatnio
po lesie żeby się nie zanudzić na śmierć. Nawet jej się nie
chciało iść na pokątnej z rodzicami po książki, a to było jej
ulubione zajęcie.
Tamtej
nocy kiedy przyjaciele rozjechali się do swoich domów znów
prześnił jej się chłopak w lesie. I znów powróciła
ulga, radość... jednak Ross jak tylko go ujrzała obudziła się,
spojrzała na zegarek który wskazywał 4,50 i już nie
zasnęła, gdzieś około 6 wyszła na dworze i zaczęła latać,
pomyślała że i tak nikt jej nie zobaczy. Pod brzozą na tyłach
domu znalazła dywanik z mchu, na którym się położyła i
zaczęła obserwować budzący się świat. Ptaki zaczynały śpiewać,
niektóre kwiaty się otwierały, zwierzaki wychodziły aby
poszukać jedzenia dla swoich młodych. Cała harmonia wypełniła
rudą dziewczynę która pod wpływem tego spokoju wreszcie
zasnęła. I tak znalezli ją rodzice: zwiniętą w kłębek i
śpiącą pod drzewem. Żeby ją nie obudzić Ron zaniósł ją
do jej pokoju. A po przebudzeniu nastolatka musiała się
wytłumaczyć. Oszołomiona i zła odwróciła się na 2 bok i
nie wstała aż rodziciele nie wyszli z jej pokoju. Co najdziwniejsze
pod brzozą nie śniło jej się nic, 'zbieg okoliczności?' pytała
samą siebie w myślach na 2 dzień, doszła do wniosku że tak.
W
czasie tych dwóch tygodni wymieniła kilka listów z z
Al'em i Clary, ale oboje milczeli
uporczywie na temat tego na jakim etapie związku są a jak się
pytało wprost to odpowiadali wymijająco. Otrzymała też list od
Swojej współlokatorki- Pervinci* Stone z propozycją
spotkania się przed wyjazdem w dziurawym kotle i prośbą na
zaciągnięcie ze sobą Clary. Od uroczego Max'a Rice też dostała
list że przyjaciel tęskni za nią i nie może się już doczekać
kiedy ją zobaczy. Rose na początku miała zamiar napisać do
Scorpiusa żeby oddać mu naszyjnik ale nie znała jego adresu.
Zresztą blondyn też nie napisał więc stwierdziła że nie będzie
się narzucać. Dużo myślała o ich pocałunkach i czy miały one
jakikolwiek znaczenie czy były tylko rozgrywką. Po jakimś czasie
dała sobie jednak z tym spokój.
I
wreszcie nadszedł 1 września. A w Hogwarcie czekała na nią
niespodzianka.
Rosie
wstała skoro świt skończyła się pakować i poszła obudzić
Hug'a. Zawsze lubiła dokuczyć bratu ale budzenie biedactwa było
jej ulubioną torturą. Właśnie się zastanawiała czy użyć kubła
z lodowatą wodą czy włączyć muzykę na cały regulator kiedy zza
od łazienki wyszła ruda czupryna rozczochranego chłopaka. Hugo jak
na piętnastolatka był strasznie wysoki, mierzył chyba z metr 80,
ale też był bardzo chudy i żylasty. Miał mocno zarysowaną
szczękę pełne usta, jak na rudzielca przystało, i piękne duże
zielone oczy odziedziczone po babce.
-
Dobry rudzielcu – powiedziała Ross z nadąsaną miną- Już
chciałam Cię obudzić- powiedziała z złośliwym uśmieszkiem.
Zaspany Hugo spojrzał na nią nieprzytomnie – taa.. Całe
szczęscie że wstałem wcześniej.. - mruknął. Ruda prychnęła-
Skończyłeś się pakować?- zapytała -nie wiem jak ty ale ja
omówiłam się wcześniej w Dziurawym Kotle, idę obudzić
rodziców -rzekła i skierowała się do korytarza gdzie był
umieszczony pokój jej rodziców.
-Czekaj!-
krzyknął nagle jej brat.
-Czego?!-
odkrzyknęła ruda
Hugo
zaśmiał się- Ja na twoim miejscu nie wchodziłbym do ich pokoju,
chyba że bardzo chcesz widzieć co robią.- odwrócił się na
pięcie i zaczął schodzić po schodach zanosząc się śmiechem .
Rose zamarła w pół kroku, nie pomyślała o tym. Odwróciła
się i krzyknęła- ZRÓB MI KAWE PYSIEK!- i mówiąc to
weszła znowu do swojego pokoju żeby przetransportować kufer przed
drzewiami, nie lubiła jak rodzice wchodzili do jej pokoju. Wiedziała
że tym przezwiskiem wkurzy brata, zresztą ona uwielbiała to
robic. 'Pysiek' zzięło się ono jeszcze zza czasów ich
dzieciństwa kiedy Hugo był jeszcze pulchnym słodkim dzieckiem i
przyjechali do nich babcia Jane i dziadek Micheal, wtedy 3 letni
chłopczyk rzucił się w ramiona babuni która go od tamtego
dnia nazywała 'Pysiek' pomimo tego że młody Weasley już urósł
i tylko oczy miał takie same do tego ślicznego chłopczyka w
rodzinie nadal tak na niego mówiły matka i babcia. Rosie
steknęła z wysiłku, i zamknęła drzwi od swojego pokoju różdżką,
po czym zeszła szybko po schodach i już po chwili była w kuchni
wpatrując się w brata z zaciekawieniem. -Skąd wiesz że oni to
robią? Wszedłeś? - zapytała sarkastycznie- przecież oni mają
rzucone zaklęcie wyciszające na drzwi, nie ma takiej możliwości
że żebyś ich usłyszał przez drzwi- powiedziała ze zmarszczonymi
brwiami nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
-Właśnie,
na drzwi nie na ściany- powiedział z okropnym grymasem.
Rose
roześmiała się z niedowierzeniem -haha.. Daj spokój...-i
kręcąc głową podeszła do lodówki po wędlinę na kanapkę-
To dlatego się obudziłeś..
-Uwierz
mi, jakbyś słyszała te cała jęki też byś się obudziła..- i
to powiedziawszy otrząsnął się z obrzydzeniem, co wywołało
znowu chichot siostry.
-Omówiłeś
się z kimś przed wyjazdem?- zapytała ruda siadając do stołu z
kawą i wędliną.
Policzki
Chłopaka zaróżowiły się mocno, wy tylko spotęgowało
zaciekawienie Ross która uniosła brwi oczekując odpowiedz-
hym.. Taak.. z kolegami się omówiłem- powiedział niepewnie.
Nagle twarz niebieskookiej się rozjaśniła w zachwycie – Powiedz
że będzie tam ten Forest i Ashley!!- powiedziała z teatralnym
szeptem pełny napięcie, Hugo niepewnie skinął głową, po którym
Rosie wydała cichy pisk zachwytu i zaczęła skakać na około
stołu wykonując mały taniec radości- Nie możesz iść z nami-
powiedział kiedy już się uspokoiła i zaczynała otwierac usta by
wypowiedziec prośbę. Siadła na swoje miejsce, na te słowa zrobiła
słodką smutną minkę- Nie ! Nie dam się nabrać na słodką
minkę! Nie możesz iść i koniec!tam będą też dziewczyny a ty mi
siarę tylko zrobisz przed...- urwał gdy zdał sobie sprawę że
prawie się nie wygadał, jego twarz teraz przypominała dojrzałego
pomidora- Zrobisz mi siarę nie idziesz.-powiedział stanowczo i
wstał żeby posprzątać ze stołu. Ale ruda już rozmyślała o kim
jej brat mówił- hym.. już wiem! Zakochałeś się! Może
nawet masz już dziewczynę! -zrobłakrótką pauze po czym
rzuciła się na brata z pretensjami- Ty zdrajco! Nic mi nie mówiłeś
! -oburzyła się- Jak tylko będziemy w Hogwarcie to zastosuję na
ciebie Legilimencje- powiedziała ze zmrużonymi oczami. Rudzielec
odwrócił się i udał przerażenie- Ojej ale się boje! Co
możesz mi zrobić?- roześmiał się. Ruda uśmiechnęła się
chytrze- a pamiętasz jak chodziłeś w szpilkach mamy umalowany z
jej sukienką kiedy miałeś 6 lat? Ja pamiętam, i mam zdjęcie...-
zawiesiła głos i roześmiała się niczym zła postać z bajki dla
dzieci, Rudzielec otworzył usta ze zdziwienia- Nie zrobisz tego-
powiedział szeptem, -Zrobię!jak mi nie powiesz kto to!- powiedziała
dobitnie- a ty nie masz czym mnie szantażować, ja nie miałam
takie komprominujące dzieciństwo.- dokończyła z uśmiechem.
Widać
było że młody Weasley się poddał- Dobra wygrałaś jędzo..
Znasz Flox?- kiedy ruda zaprzeczyła ze zmarszczonymi brwiami ,
Rudzielec zaczął o niej opowiadać- Metamorfomag? Jest w tej samej
klasie co ja? Najczęściej ma fioletowe włosy i niebieskie oczy?-
oczy mu błyszczały kiedy o niej mówił.
Coś
zaświtało w pamięci Rosie – Ah ta dziwna? Tak miła jest, masz
moje błogosławieństwo- powiedziała. W tej chwili do kuchni weszła
Hermiona już ubrana i gotowa do wyjścia, i uśmiechnięta -Gotowi?-
zapytała radosnym głosem, Rodzeństwo wymieniło między sobą
porozumiewawcze spojrzenie i mruknęło coś pod nosem- Wasz ojciec
już zmniejsza wam kufry, zaraz wyjeżdzamy i zostawimy was w
dziurawym kotle jak zwykle, musimy iść do pracy- powiedziała nadal
tym radosnym tonem po czym wyjęła z kieszeni 2 sakwy pieniędzy i
dała dzieciom- Pamiętajcie, do Wielkanocy nie dostaniecie więcej
pieniędzy, musicie oszczędzać- powiedziała z nieśmiałym
uśmiechem trochę za głośno- Gdyby coś piszcie do mnie nie do
ojca bo wam nie da - dodała szeptem i puściła im oczko, dzieci
uśmiechnęły się z wdzięcznościa. Już po chwili Ron zszedł z
ich mini bagażami, i wszyscy zaczęli się żegnać. W rodzinie Rona
i Hermiony niestety się nie odprowadzało dzieci na peron tylko same
szły z dziurawego kotła do Kings Cross, ponieważ rodzice mieli
ważną pozycje w ministerstwie i próbowali to utrzymać
dlatego brali rzadko dni wolne. Kiedy już wymienili uścisku i
całusy plus obietnice że będą w miarę często pisać Rosie
weszła w zielone płomienie i krzyknęła- Dziurawy Kocioł,
Londyn!- i już po chwili ogarnęła ją ciasną ciemność..
~~~~~~
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI!!!
Cześc :) trochę się męczyłam nad tym rozdziałem muszę przyznac..
Cześc :) trochę się męczyłam nad tym rozdziałem muszę przyznac..
właśnie zdałam sobie sprawę
że niezbyt dobrze mi idzie z dialogami i chyba dość rzadko ich
używam.. obiecuję że będę się strać bardziej ;)
mam nadzieję że się wam
podobało :*
muszę jeszcze przyznac że
liczba komentarzy pod dwoma ostatnimi rozdziałami naprawdę mnie
rozczarowała.. Postaracie się bardziej? :)
~Acruxia
Dziś znalazłam Twój blog i jestem zaciekawiona. Fabuła wydaje się ciekawa, ale mam wrażenie, że albo nie masz bety albo czcionka zniekształca Ci tekst. Sprawdź to, a jeśli potrzebujesz kogoś do sprawdzania tekstu to ogłoś to na blogu. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział świetny, chociaż brakowało mi tu wspólnych scen Rose i Scorpiusa (uwielbiam je ;) ) Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3 Świetne, świetne, świetne:*
OdpowiedzUsuńświetne, czekam na następny rozdział:3. Ps. Byłoby mi strasznie miło poznać twoja opinię na temat mojego bloga
OdpowiedzUsuńTytankiwschodu.bloog.pl
Angie:*
cześc :) bardzo lubię twojego bloga :) czxytam go cały czas bo jeszcze nie nadrobiłam wszystkiego, niestety nie mogę ci dodac tam koma bo nie mam konto na bloogu :)
UsuńSuper notka czekam na następną :3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twojego bloga.